Karkonosze – jesień 2016

button2

To był dwunasty plener – i szósty jesienny – zorganizowany przez Foto Humanum. Do Mysłakowic, gdzie znaleźliśmy kwaterę w gospodarstwie agroturystycznym „Tyrolczyk” docieraliśmy już od wtorku 27 września (organizatorzy) aż do wieczora dnia następnego (ci, co musieli jeszcze w środę iść do pracy). Uczestnicy zjeżdżali się z wielu zakątków Polski – oprócz, rzecz jasna, Łodzi i Zgierza, z Gorzowa Wielkopolskiego, Torunia, Nowego Sącza, podwarszawskich Łomianek, Krakowa. Byli weterani, którzy uczestniczyli w wielu wcześniejszych plenerach, ale byli też i debiutanci. Środowy wieczór rozpoczęliśmy oficjalnym otwarciem pleneru oraz smaczną obiadokolacją, jednak dopiero czwartkowe śniadanie pozwoliło docenić w pełni kulinarny kunszt gospodarzy. „Trzymali poziom” aż do pożegnalnego śniadania. Podobnie jak aura, która nie zawiodła nas od pierwszych do ostatnich minut pleneru.

Piękna, prawdziwie letnia pogoda pozwoliła już od czwartkowego poranka (często jeszcze przed śniadaniem) wyruszyć „w teren” w poszukiwaniu inspiracji fotograficznych. Tematem wiodącym pleneru – z racji lokalizacji – były liczne i piękne pałace Kotliny Jeleniogórskiej. Interesujące dla nas fotografów były też, zarówno pejzaż, jak i architektura, w tym zabudowa tyrolska w Mysłakowicach, a także przyroda pogórza Karkonoszy i samych gór.

Pierwszą wspólną wyprawa plenerowiczów była wizyta w Bukowcu, oddalonym od Mysłakowic zaledwie o kilka kilometrów. To miejsce nieprzypadkowo zainaugurowało nasze „pałacowe” wyprawy. Po pierwsze, to tam wysłuchaliśmy ilustrowanej prelekcji Dyrektora Biura Związku Gmin Karkonoskich, Pana Witolda Szczudłowskiego na temat historii okolicznych zabytków, po drugie, oprowadzono nas i pokazano  pomieszczenia pałacowe do których wstęp mają tylko nieliczni, w tym i niewielką część podziemną pałacu. Obecnie ów pałac pełni rolę siedziby Związku Gmin Karkonoskich. Jest tu jeszcze wspaniały olbrzymi park z ciekawym starodrzewem, stawami, punktami widokowymi i kolejnymi interesującymi budowlami – starymi budynkami gospodarczymi, domem ogrodnika, herbaciarnią itp.

Przedpołudniowa wizyta w Bukowcu to, oczywiście, zaledwie jeden punkt czwartkowego programu. Spod pałacu nasze samochody rozjechały się w różne strony, do kolejnych ciekawych obiektów, o których usłyszeliśmy od przewodników. To, na przykład, dwa pałace w nieodległych Karpnikach i… kolejne dwa: w Łomnicy i w Wojanowie, w którym umożliwiono nam zwiedzenie części jego wnętrza . Większość tych budowli jednak oglądać można było jedynie z zewnątrz, niektóre tylko przez płot – urządzane są w nich luksusowe hotele i restauracje, w mniejszych – prywatne rezydencje. Wędrując od pałacu do pałacu natknąć się można też jednak na malownicze ruiny, którymi miejscowe przewodniki rzadziej się chwalą. Jak chociażby rozpadające się i zaniedbane resztki ewangelickiego kościoła w Karpnikach czy Miłkowie, niemrawo też restaurowane zabudowania folwarczne zespołu rezydencji w Bukowcu. Dzień zakończyliśmy pokazem zdjęć przygotowanych i przywiezionych przez uczestników pleneru. Były zachwyty, brawa i gorące dyskusje.

Plenerowy piątek to znowu jeden wspólny cel oraz indywidualne wyjazdy. A także piękna pogoda. Głównym punktem programu tego dnia była wizyta w hucie szkła kryształowego Julia w Piechowicach. Prześledziliśmy – rzecz jasna fotografując – niemal cały proces technologiczny powstawania pięknych wyrobów kryształowych – od płynnego szkła formowanego m.in. metoda dmuchania, po ostatnie szlify i kontrolę jakości gotowych wyrobów. To, co widzieliśmy (a oprowadzał nas sam szef marketingu Huty Julia – Bartosz Browarny), i to, co zwiedzającym i fotografującym nie jest dostępne, sfotografowaliśmy i zostanie pokazane na wystawie poplenerowej, w części poświęconej Hucie.

„Kryształowa” sesja nie trwała długo, było więc sporo czasu na inne atrakcje. Sporo z nas trafiło do pałaców w Staniszowie, duża grupa spotkała się przy wodospadzie Szklarki w Szklarskiej Porębie, gdzie trafiliśmy m.in. na sesję ślubną na tle spadającej wody. A tłumy ludzi przypomniały nam, jak popularne jest to miejsce.

Intensywny piątek zakończyliśmy tradycyjnym ogniskiem. Raczyliśmy się pieczonymi kiełbaskami, przywiezionymi nalewkami a nawet smażonymi grzybami, zebranymi przez tych, którym, na widok grzybów w lesie, udało się na jakiś czas odłożyć aparat fotograficzny.

Sobota, ostatni pełny dzień plenerowy, przeznaczyliśmy na indywidualne wyprawy. Wiele osób „zaliczyło” mocno przereklamowany Ogród Japoński w miejscowości Przesieka, odwiedzaliśmy kolejne pałace i zamki lub zdobywaliśmy szczyty okalające kotlinę. Dzień zakończyliśmy dokończeniem pokazu zdjęć autorstwa plenerowiczów.

Kończąca wyjazd niedziela to, zazwyczaj, dzień bez szczególnych zdarzeń i atrakcji. Myślimy raczej o pakowaniu walizek i o tym, by niczego nie zapomnieć. Tym razem było inaczej. Kiedy się okazało, że nasi gospodarze – wśród setek bibelotów związanych z tyrolskim epizodem Mysłakowic – mają też regionalne stroje z tamtych okolic, reakcja była natychmiastowa: przebieranki i fotograficzna sesja. Małgosia Markuszewska, Ania Ogar i Kasia Turkowska szybko stały się zalotnymi Tyrolkami, Janusz Jawor – dziarskim Tyrolczykiem. A że sesją dowodzili – Mariusz Nowicki i Janusz Adryjańczyk – kolejnym pozom i ujęciom nie było końca a i w zdjęciach wzięła też udział wnuczka gospodarzy. Żal tylko, że niektórzy uczestnicy pleneru, którzy musieli pojechać do domu tuż po śniadaniu, w tym niespodziewanym punkcie programu nie uczestniczyli. Będą się musieli zadowolić fotorelacjami. Chyba nieprzypadkowo fotograficzna dokumentacja tego właśnie wydarzenia trafiła do sieci jako pierwsza.

foto10